niedziela, 21 października 2018

Malaga - wrzesień 2018 (Hiszpania)

Malaga (Málaga) ma szybki transport z lotniska do centrum miasta. Zabierze nas tam autobus lub kolej. My jedziemy tym pierwszym, bo zatrzymuje się niedaleko naszego noclegu. Hotel "Solymar" przy Calle Ferraz to ciche miejsce wciśnięte pomiędzy niskie budynki. Blisko stąd na plażę i stację metra. A przejazd na stare miasto trwa chwilę.

Andaluzja to zazwyczaj ciepło i słońce. Lecz nie tym razem. To znaczy jest ciepło, ale słońce nas unika. Przez dwa dni łapie nas deszcz. A niebo zaciągnięte chmurami pozwala spojrzeć na horyzont z trochę innej perspektywy. Malaga jest fotogeniczna i staramy się to wykorzystać.
Te nadmorskie miasto kusi zabytkami i jedzeniem. Gibralfaro oraz Alcazaba to twierdze górujące nad rzymskim teatrem. Tu zaczyna się wędrówka wąskimi uliczkami starówki. A ta jest rozległa i przyjazna pieszym. Restauracje, sklepy, świątynie, muzea. Jeden dzień nie wystarczy. Potrzeba kilku. Przez dach katedry do winiarni Antonio Banderasa. Potem dom Pabla Picassa i promenada w porcie prowadząca do Centre Pompidou. Tymczasem gdzieś pomiędzy kuszą jeszcze miejsca nie mniej interesujące, do których nie wypada nie zajść. Plażowanie i intensywne życie noce? To nie leży w kręgu moich zainteresowań, ale gdyby leżało, to bym się tu szybko odnalazł.

Z piwem rzemieślniczym w Maladze jest ciężko. W restauracjach i sklepach króluje międzynarodowy lager. Udaje nam się dotrzeć do dwóch miejsc, które podają coś innego. "La Madriguera" przy Calle Carretería to taka lekka speluna z małym wyborem na kranach. Hiszpański kraft ma w śladowych ilościach (nic lokalnego). Smaki takie sobie. Natomiast "Central Beers" (Calle Cárcer) posiada przyjemne wnętrze (nowoczesny eklektyzm). Mamy tu do wyboru większą ilość nalewaków. Hiszpania jest poprawnie reprezentowana. Nawet jest coś lokalnego (nie z Malagi). Smakowo czuć dużo eksperymentów. Ja raczej za tym nie przepadam, więc nie oceniam.

Malaga...


Malaga. Metro...



Malaga...



Malaga. Pub "La Madriguera"...


Malaga...




Teoretycznie ma padać. I pada... My tymczasem jedziemy do miejscowości El Chorro. Mamy wykupione przejście przez Caminito del Rey. Dzień wcześniej dostajemy informację, że może to być niemożliwe z powodu warunków pogodowych. Stawiamy wszystko na jedną kartę. I się udaje. Deszcze przechodzą tak jak my przez kanion Desfiladero de los Gaitanes. Wyjątkowe przeżycie. Drewniany chodnik zawieszony nad przepaścią. Kroczymy wzdłuż pionowej ściany. Wsłuchujemy się w nurt rzeki Guadalhorce. Czas płynie, a my go omijamy.

Caminito del Rey to jedna z największych atrakcji Hiszpanii, a w El Chorro zatrzymują się pociągi, których ilość można policzyć na palcach jednej ręki. Autobusy z innych miast nie kursują. Tak naprawdę jedyna rozsądna opcja to własny lub wypożyczony samochód. Lecz my zmuszeni jesteśmy postawić na kolej. Na pociąg powrotny czekamy 2 godziny. Snujemy się wokół stacji, na której prawie nic nie ma. Rozkład nie istnieje, poczekalnia również. Jest bar. Trochę obskurny, ale przyjemny. I gdy już na naszym stole pojawia się tortilla, wtem znikąd nadjeżdża pociąg. Podejrzewam, że gdybyśmy zamówili ją wcześniej, wówczas szybciej wrócilibyśmy do Malagi. Posiłek oczywiście nie przepada. Zjadamy go w wagonie.

Kanion Desfiladero de los Gaitanes. Podróż przez Caminito del Rey...











Malaga ma trochę prowincjonalny charakter, choć próbuje pretendować do miana małej metropolii. Wydaje mi się, że robi to zgrabnie i z wyczuciem. Pewnie jest tu jakiś pomysł na bycie kolejną wielką hiszpańską atrakcją. Ale czy Hiszpania ma taką potrzebę? Dzięki tej prowincjonalności Malaga ma swój własny niepowtarzalny styl. Gdy zostaną dokończone niezbędne infrastrukturalne inwestycje, jakość tutejszego codziennego życia na pewno znacznie wzrośnie. Ale to miasto nie wygląda na tygrysa przemysłu. Wielkie firmy nie afiszują się wysokimi biurowcami. I może niech tak zostanie. Ja na pewno wrócę tu z przyjemnością.

Malaga. Panorama miasta. Katedra z jedną wieżą i rzymski teatr.


Malaga. Piwo na kranach w pubie "Central Beers".

Malaga. Nadmorska promenada...


...i plaża...


Malaga...




Malaga. Promenada przy porcie...



Malaga. Atrakcje na plaży...




Malaga. Widok z twierdzy Gibralfaro...




Malaga. Twierdza Alcazaba i katedra.

Malaga. Twierdza Gibralfaro...


Malaga. Arena korridy.

Malaga...







Malaga. Widok z twierdzy Alcazaba...




Malaga. Twierdza Alcazaba...




Twarze Malagi.

Malaga. Dach katedry.

Malaga. Widok z dachu katedry...






W Hiszpanii ładunki wybuchowe i broń nie można wnosić do pociągu na dworcach kolejowych w duży miastach. Natomiast jest to możliwe w małych miasteczkach. Główne stacje posiadają dokładny system kontroli pasażerów. Prześwietlany jest bagaż i ubranie. Na małych przystankach kolejowych takie procedury nie mają miejsca. Czasami nie ma też kas biletowych i poczekalni. Pasażer zabrany z takiej stacji wysiada na dworcu z kontrolą bezpieczeństwa, ale na peronie, który znajduje się już w strefie po tej kontroli. Czy w takim razie są to dobrze wydane pieniądze hiszpańskiego podatnika? I czy ten podatnik czuje się rzeczywiście bezpiecznie?

Dworzec kolejowy "Málaga - María Zambrano"...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku, Twój komentarz zostanie dodany po zatwierdzeniu.