poniedziałek, 29 lutego 2016

Florencja, Piza - sierpień 2015 (Włochy)

We Florencji (Firenze) jesteśmy w okolicach godziny 22:00. Z autobusu wysiadamy na piazzale Montelungo - tam swój przystanek ma Megabus. Robimy wieczorny spacer z bagażami po centrum miasta i zatrzymujemy się na via Girolamo Benivieni. Mieszkamy na tej ulicy u naszych florenckich przyjaciół przez kilka następnych dni.

Stolica Toskanii wita nas upałem. Około południa wychodzimy na miasto... Gdy docieramy do centrum, rzeczywistość staje się rozczarowaniem. Ja wiem, że ten świat rządzi się pewnymi prawami, ale nie sądziłem, że mogą one przyjąć aż tak żenującą formę. Turyści tutaj to tylko i wyłącznie maszynka do robienia pieniędzy. Zgoda. Tak zazwyczaj bywa. Ale chodzi o sposób w jaki się to robi. Ostatni raz czułem się tak w Egipcie. Są kasy, są atrakcje i tyle. Reszta to bitwa o przetrwanie w zupie międzynarodowych tłumów, wiekowych budynków, zapadających się brukowanych ulic, wąskich chodników i pędzących aut... Kult samochodu jest tu wszechobecny. Pieszy to ruchomy cel, a pojazdy wjeżdżają prawie do katedry Santa Maria del Fiore.

Pół dnia spędzamy na staniu w kolejkach i chodzeniu po schodach. Jak w grze komputerowej - zdobywamy kolejne lokacje. Natomiast w rzeczywistości zaliczamy wspomnianą wcześniej katedrę: kościół, kopuła, dzwonnica, baptysterium... Tak mija nam dzień. Na zaliczaniu.

Florencja. Piazza del Duomo. Katedra Santa Maria del Fiore została ukończona w okolicach roku 1436. Jej największym problemem konstrukcyjnym była kopuła. By go rozwiązać ogłoszono konkurs. Rywalizację wygrał Filippo Brunelleschi, który dzięki swoim pracom stał się pionierem renesansowej architektury.

poniedziałek, 22 lutego 2016

Bolonia, Wenecja - sierpień 2015 (Włochy)

Włochy to taki kraj, który trzeba zobaczyć. Możesz tu później nie wracać, ale musisz tu raz w życiu przyjechać. To stąd pochodzą liczne idee, które ukształtowały współczesną Europę. Kultura, architektura, prawo, religia... Niestety mam wrażenie, że obecne Włochy to wyblakłe imperium ideologii, które nie mają już żadnego znaczenia. Majaczą w mrokach dawnych wieków, bez wpływu na współczesny świat.
Nasz przyjazd do Italii ustawia jedno wydarzenie. Nie jest ono miłe, przez co już na starcie jesteśmy negatywnie nastawieni do zastanej rzeczywistości. Mimo to, staramy się nie patrzeć wstecz ze złością, lecz szukamy każdej pozytywnej chwili w trakcie naszej włoskiej przygody. Ale od początku...

Z Wrocławia do Bolonii (Bologna) lecimy liniami Ryanair. Na bolońskim lotnisku kupujemy bilety na komunikację miejską i po krótkim spacerze wsiadamy do autobusu. Jest wczesne popołudnie, a my przyzwyczajamy się do nowego otoczenia. Wkładamy dwie karty z paskiem magnetycznym do kasownika i siadamy na najbliższych wolnych miejscach. Jedziemy... W połowie drogi mamy kontrolę biletów. Powoli jesteśmy sprowadzani na ziemię... Młody człowiek z ponurą miną płynną angielszczyzną oświadcza nam, że płacimy mandat, ponieważ na biletach nie ma wybitej godziny i daty. Konsternacja... Ja mu mówię, że kasowałem bilety. On mi demonstruje, jak prawidłowo skasować bilet. Ja się pytam gdzie jest jakaś instrukcja. On ponownie opisuje, jak prawidłowo skasować bilet. No to ja się pytam, po co ten pasek magnetyczny na bilecie... Po to, by kasownik poinformował mnie, że źle włożyłem bilet - zapala się wówczas czerwona lampka (ja myślałem, że to blokada - głupi ja)... Następnie smutny młody człowiek pluje mi w twarz tekstem: "ja ci wierzę, ale tu nie ma wybitej godziny i daty, więc musisz zapłacić mandat". W międzyczasie wtrąca coś o przyjeździe policji. Kto wie, może oddziały specjalne też już są w gotowości. A ja mam wrażenie, że rozmawiam z terminatorem. Nie mamy wyjścia. Płacimy kartą (są na to przygotowani) 130 EUR za 2 osoby...

Wjazd na Port lotniczy "Bolonia".

Po przygodzie z biletem, żeby ochłonąć idziemy na krótki spacer po centrum Bolonii...


W Bolonii zatrzymujemy się w hotelu Best Western "Re Enzo" (via Santa Croce 26). Bardzo przyjemne miejsce ze smacznymi śniadaniami i uprzejmą obsługą. Blisko stąd do centrum i na wyśmienite piwo. Dosłownie za rogiem działa pub "BrewDog". To firmowy lokal rzemieślniczego browaru z Wielkiej Brytanii.

Pobyt w Bolonii upływa nam na kręceniu się po centrum. Bywa to czasem uciążliwe, ponieważ trafiamy na generalny remont dwóch ważnych ulic starego miasta - via Ugo Bassi i via Francesco Rizzoli. To prawie tak, jakby modernizowali nawierzchnię tutejszego rynku.
Stolica Emilii-Romanii nie oferuje zbyt wiele. Przynajmniej dla nas. Bardzo dobrze zachowane średniowieczne centrum można obejść bez ciśnienia w jeden dzień. Stare kościoły, wiekowy uniwersytet i kuchnia - tak można krótko scharakteryzować Bolonię. Poza tym nie ma tu nic wyjątkowego i ogólnie wieje nudą.

Bolonia. Fontanna Neptuna na piazza del Nettuno.

Bolonia. Przechadzamy się po centrum miasta...

środa, 3 lutego 2016

Warszawa - lipiec 2015 (Polska)

Z Wrocławia do Warszawy lecimy 30 minut (Ryanair). Właściwie jest to lot pod Warszawę - na lotnisko "Modlin". Do stolicy jedziemy autobusem około 40 minut (ModlinBus). Wysiadamy pod Pałacem Kultury i Nauki. Następnie zostawiamy bagaże w "Hoza Hostel" przy ulicy Hożej 42. To będzie nasza baza noclegowa na najbliższe cztery dni. Co to za miejsce? Średnie... Dobra lokalizacja i cena - to pozytywy. Brudne i zagrzybione łazienki z zatkanymi odpływami - to negatywy. Pokój i budynek również nie zachęcają do dłuższego pobytu. A obsługa jest praktycznie niewidoczna. Na szczęście to tylko trzy noce.

Wychodzimy na powietrze. Jest przedpołudnie. Oglądamy Warszawę z perspektywy wrocławskich oczekiwań. Cokolwiek to znaczy... W Pałacu Kultury i Nauki widzimy jak biegacze zdobywają piętra najwyższego budynku w Polsce. To "Bieg im. Stanisława Tyma". Nawiązuje on do filmu "Miś" Stanisława Barei. Nagrody rozdaje sam główny bohater tego obrazu - Ryszard Ochódzki.
Na Stare Miasto idziemy przez Ogród Saski. Dookoła piętrzą się historie. Ponure dzieje oczyszczone z gruzu. Wąskie uliczki Starówki przywołują wspomnienia ze szkoły - rozkwit państwa polskiego, rozbiory, powstanie warszawskie... Pamiętam stolicę z lat osiemdziesiątych XX wieku. Wakacyjne podróże przez świat PRL. Wiele się od tamtego czasu zmieniło. Rewitalizacja architektury wprowadziła nowe elementy do krajobrazu miasta. I wydaje mi się, że mieszkańcy też przeszli jakąś metamorfozę. Jednakże pozostała atmosfera dynamicznej metropolii zanurzonej w zielonych parkach i skwerach nad brzegiem dostojnej rzeki. Warszawę się kocha, nienawidzi albo... lubi. To miejsce wywołuje emocje i nie da się przejść obok niego obojętnie.

Zanurzamy się w Warszawie. Zaczynamy od Skweru Batalionu AK "Zaremba-Piorun".