poniedziałek, 9 czerwca 2014

Newgrange, Drogheda - grudzień 2013 (Irlandia)

Starożytna Irlandia to miejsce wyjątkowo tajemnicze. Współczesna nauka możne snuć tylko domysły o społeczeństwie, które ją zamieszkiwało. Zostawiło ono wiele świadectw swojego istnienia. Głównie są to różne kamienne struktury. Przeznaczenie tych konstrukcji jest trudne do określenia. Wśród naukowców wciąż dochodzi na tym tle do wielu sporów.
Jednym z takich miejsc jest Newgrange. Oficjalna nauka nazwała tę budowlę "grobowcem korytarzowym". Tu nasuwa się pytanie: Po co do wnętrza grobowca, podczas przesilenia zimowego, wpadają promienie słoneczne?

Newgrange leży na terenie Brú na Bóinne. Jest to obszar nad rzeką Boyne, gdzie znajduje się wiele neolitycznych zabytków. Główne stanowiska archeologiczne tego kompleksu to Newgrange, Knowth i Dowth. Droga do głównego budynku Brú na Bóinne (tzw. "Visitor Centre") jest dobrze oznakowana drogowskazami. Znajduje się on około 8 kilometrów na zachód od centrum miasta Drogheda. Koszt zwiedzania (wystawa w "Visitor Centre" i stanowisko archeologiczne Newgrange): 6 EUR/os. Na bilecie jest naklejka z godziną odjazdu autobusu, który dowozi zwiedzających na stanowisko archeologiczne.

Newgrange powstało prawdopodobnie około 3200 lat p.n.e. Jest to nasyp, który ma ponad 75 metrów średnicy. Swoim wyglądem przypomina statek kosmiczny obcych. Jest wiele hipotez dotyczących przeznaczenia tej budowli. Najmocniejsza to ta, która mówi, że była to świątynia związana z kultem solarnym. Każdego roku, w dniu przesilenia zimowego, poranne promienie słoneczne wpadają przez 19-metrowy podziemny korytarz do środkowej komory i rozświetlają ją na około 15 minut. W czasie zwiedzania jest to imitowane przez sztuczne światło reflektora.
Jestem pod wrażeniem tej struktury. Mocno oddziałuje na moją wyobraźnię i skłania do różnych dziwnych przemyśleń. Przede wszystkim zastanawia mnie, jaka siła sprawcza ukierunkowała starożytnych mieszkańców tych ziem do wybudowania tego typu konstrukcji? Nie wierzę, że była to tylko ślepa wiara w słońce...

Newgrange. Wnętrza "Visitor Centre"...

niedziela, 1 czerwca 2014

Okolice Sligo - grudzień 2013 (Irlandia)

Ocean Atlantycki... Czas by ujrzeć jego wody. A tej zimy są one wyjątkowo wzburzone. Deszczowy poranek nas nie zaskakuje. Podróż z miasta Dundalk do hrabstwa Sligo jest długa, bo wiedzie bocznymi drogami. Czasem wyjątkowo krętymi. Nie ma między tymi miejscami prostej trasy. Przy małej ilości czasu nawigacja jest niezbędna. Pogoda tego dnia jest wyjątkowo irlandzka. Tak więc, przez cały dzień ćwiczymy stoicki spokój wobec powyższych niesprzyjających okoliczności.

Kilka słów o orientacji w terenie... Obecnie, podczas każdej podróży, staramy się korzystać z nawigacji GPS. Częstotliwość jej używania zależy od skali trudności trasy oraz ilości posiadanego czasu. Jest to pomocne narzędzie, ale nie radzę całej wyprawy oddawać w jego macki. Zalecam zdrowy rozsądek i posiłkowanie się mapami, drogowskazami oraz kompasem.
Do nawigacji służy nam komercyjna wersja programu "OsmAnd" zainstalowana na tablecie z wbudowanym odbiornikiem GPS. W programie tym można instalować dowolną ilość map "offline" (projekt "OpenStreetMap"). Dzięki temu nie potrzebujemy być stale podłączeni do sieci internetowej. Jak do tej pory, taka konfiguracja sprawdziła się podczas wielu naszych podróży, więc mogę ją z czystym sumieniem polecić. Tym bardziej, że jest to dość tanie rozwiązanie.

Podróż z Dundalku do Sligo wiedzie przez Irlandię Północną. Wymaga to trochę "wyższej matematyki", ponieważ w Wielkiej Brytanii znaki ograniczenia prędkości oraz odległości podane są w milach. Natomiast w Irlandii (Éire) obowiązuje system metryczny.
Coraz bardziej przyzwyczajam się do ruchu lewostronnego. Tak naprawdę wszystko zależy od nastawienia. Na początku jest nerwowo, ale odpowiednie skupienie minimalizuje zdenerwowanie. Z czasem nabiera się pewności i jazda po lewej stronie staje się normalnością. Tym bardziej, że większość mieszkańców Wysp Brytyjskich jeździ normalnie. Taki sposób bycia na drogach bardziej mi odpowiada, niż nieobliczalna dzicz na polskich szosach.

Nasza przygoda z hrabstwem Sligo zaczyna się na półwyspie Mullaghmore. To tutaj podziwiamy moc Oceanu Atlantyckiego. Silne wiatry i ogromne morskie fale ogarniają nasze umysły. Mały człowiek stojący nad urwiskiem, wpatrzony w potęgę przyrody. Walka o przetrwanie i respekt wobec sił natury...
Po opuszczeniu półwyspu Mullaghmore, zatrzymujemy się nieopodal wioski Cliffony. Znajduje się tu Creevykeel Court Tomb. Jest to tak zwany "grobowiec dziedzińcowy". Pochodzi on z okresu neolitu (4000 - 2500 lat p.n.e.). Jest to prawdopodobnie najlepszy przykład takiej budowli w Irlandii. Dobrze zachowana struktura przywołuje myśli o czasach bardzo odległych. Tysiące wyobrażeń na temat życia, które tu się toczyło. Dlaczego akurat to miejsce, dlaczego akurat taka konstrukcja...?
Pogrążeni w zadumie, powoli zbliżamy się do stolicy hrabstwa Sligo. Na chwilę przystajemy, by spojrzeć na górę Ben Bulben. Jej charakterystyczny kształt wyjątkowo wybija się w miejscowym krajobrazie. Patrząc na to wzgórze, możemy spróbować przywołać myśli, które nosił w sobie William Butler Yeats. Ten znany irlandzki poeta, laureat literackiej Nagrody Nobla (1923 r.), był mocno związany z tymi okolicami. Góra Ben Bulben wielokrotnie pojawia się w jego poezji, a w mieście Sligo znajduje się muzeum jemu poświęcone.
Stolica hrabstwa Sligo nazywa się Sligo. Jesteśmy tu dosłownie przez chwilę. Zapadają ciemności, a nas czeka długa droga do domu. Jemy małą kolację i ruszamy w podróż powrotną...

Irlandia Północna - krótki postój przy jeziorze Lower Lough Erne.

Jezioro Lower Lough Erne.

Półwysep Mullaghmore. W oddali majaczy Zamek Classiebawn.