niedziela, 31 grudnia 2017

Park Narodowy Taroko - listopad 2017 (Tajwan)

W miasteczku Xincheng jesteśmy przed południem. Pensjonat "Taroko Susi Space" przy Zhongzheng Road jest prowadzony przez rodzinę i panują w nim wyjątkowo domowe warunki. Przed wejściem na pokoje ściągamy buty i po mieszkalnej przestrzeni chodzimy boso. Śniadanie jest robione indywidualnie dla gościa i dzięki temu smakuje nadzwyczaj pysznie. Najbliższa okolica nie ma wiele do zaoferowania: palmy, krzaki i małe uprawy. Obiadokolacje jadamy w rodzinnym barze, około 10 minut marszu na północ od pensjonatu. Rewelacyjna domowa kuchnia na granicy zabudowań miasta. Natomiast niezbędne zakupy robimy w pobliskim markecie.

Do Parku Narodowego Taroko jedziemy dwa razy. Pierwsze popołudnie spędzamy na krótkiej wycieczce po szlakach Xiaozhuilu i Shakadang. Zwiedzamy nasz pierwszy tutejszy tunel drogowy. W międzyczasie przyjemna pogoda w połowie trasy zamienia się w deszcz. Aczkolwiek otaczającą nas przestrzeń w taką aurę też jest interesująca. Przenosimy się na równoległe życie. Jesteśmy daleko i nic innego nie istnieje.

Miasteczko Xincheng to najlepsza baza wypadowa do Parku Narodowego Taroko. Jest trochę rozłożyste i chaotyczne, ale posiada pełną infrastrukturę miejską i jest dobrze skomunikowane z okolicą.

Stacja kolejowa "Xincheng Taroko". Bramka przy wejściu na perony. Tu kasujemy bilet, który następnie zwracamy na stacji docelowej. Nie można go zgubić, ponieważ grozi za to kara pieniężna.

Tunel drogowy Shakadang...

niedziela, 17 grudnia 2017

Tajpej - listopad 2017 (Tajwan)

Długa droga na drugi koniec świata. 31 godzin w dwóch pociągach i trzech samolotach. Dwa obiady, 6 języków i kilka stref czasowych. Gdzieś nad Rosją pomagamy kobiecie z Peru wypełnić druk imigracyjny na wjazd do Hongkongu. Nigdy nie myślałem, że znajomość hiszpańskiego przyda się w podróży do Azji. Na międzynarodowym lotnisku "Taiwan Taoyuan" czeka na nas długa kolejka do kontroli paszportowej. Stoi z nami starszy Amerykanin. Zaczyna mówić... I tak mówi przez całą drogę do stanowiska imigracyjnego. Dowiadujemy się, że to najdłuższa kolejka na świecie, że USA to prawie samo zło i że przyleciał na Tajwan do swojej żony. Jest to bardzo interesująca rozmowa i wyjątkowo produktywnie upływa nam czas.
Metro z lotniska zawozi nas na "Taipei Main Station". Stąd jesteśmy wyprowadzeni na właściwą drogę do naszego hostelu przez sympatyczną młodą parę Tajwańczyków. Zaczepili nas, bo zobaczyli, że patrzymy na mapę okolicy. To zaczyna być tradycją. Chcąc nie chcąc zwracamy na siebie uwagę, a mieszkańcy Tajwanu szybko reagują na nasze zawahania. Nawet wtedy, kiedy nie tego nie potrzebujemy. To jest trochę niesamowite, ponieważ nie doświadczyliśmy podobnych rzeczy w takiej skali w żadnym innym kraju.

"StarBox Hostel" przy Nanjing West Road nie jest wymarzonym miejscem do nocowania w Tajpej. Dostajemy pokój bez okna, w którym przez cały pobyt unosi się uciążliwa wilgoć. Plusem tego noclegu jest lokalizacja. Na wyciągnięcie ręki mamy wiele sklepów i barów oraz nocny targ za rogiem.
To właśnie nocny targ jest naszym pierwszym prawdziwym tajwańskim doświadczeniem. Kojące zapachy i zniewalający smród. Jesteśmy głodni, więc znikamy wśród straganów z jedzeniem. Powoli poznajemy smaki tutejszej kuchni.

Port lotniczy "Hongkong" (Hong Kong International Airport).

Tajpej. Ningxia Road. Nocny targ "Ningxia"...