środa, 24 września 2014

Gudhjem, Østerlars, Svaneke, Nexø - lipiec 2014 (Dania)

Dwa ostatnie dni na wyspie Bornholm. Wiatr nie odpuszcza, ale jest słońce, które daje ciepło. Tym razem decydujemy się na podróże autobusem. Tutejszy transport publiczny jest obsługiwany przez regionalną sieć autobusową BAT:

www.bat.dk

Częstotliwości kursów oraz trasy są bardzo dobrze zorganizowane. Całą wyspę można zwiedzić jeżdżąc autobusem i zatrzymując się w interesujących miejscach. Problemy zaczynają się kiedy próbujemy zrozumieć system biletowy. Bornholm podzielony jest na strefy, a bilety mają bloczki. Wszystko jest jasne jeżeli kupujemy bilet jednodniowy (24-godzinny). Kasujemy go, nabija się data oraz godzina i wiadomo o co chodzi. Natomiast inne formy przejazdów to kombinacje kasowanych bloczków na biletach w zależności od ilości stref do pokonania. Nie da się tego wyjaśnić w kilku zdaniach. Dużą pomocą służą kierowcy i właściwie zawsze można polegać na ich kompetencjach. Również u nich kupimy większość dostępnych biletów. System ten można porównać do Kostki Rubika. Da się go rozgryź, ale potrzeba na to czasu i chęci. Szczerze mówiąc, chyba nie warto się nad tym pochylać, jeżeli spędza się tu tylko tydzień. Skrawki informacji z tej dziedziny w zupełności na taki czas wystarczą. Ważna uwaga: w autobusach można (odpłatnie) przewozić rowery.

Jeżeli już mówimy o zdobywaniu informacji, to trzeba wspomnieć, że Duńczycy bardzo dobrze mówią po angielsku. Właściwie jest to ich drugi język. Ani razu nie mieliśmy problemu z uzyskaniem interesujących nas wiadomości. Znajomość angielskiego jest wielopokoleniowa... Przy okazji muszę zauważyć, że duński jest ciekawym językiem i będąc na wyspie również warto się nim zainteresować.

Ranek. Miasteczko Hasle. Oczekujemy na transport. Kręcimy się po okolicach rynku. Zahaczamy o jakiś targ. Patrzymy na błękit nieba. I w końcu wsiadamy do autobusu, który zawozi nas na drugą stronę wyspy...

Hasle. Supermarket SPAR.

Hasle.


Docieramy na północno-wschodnie wybrzeże wyspy. Wysiadamy w miasteczku Gudhjem. Jest to charakterystyczna miejscowość, położona na zboczu wzniesienia opadającego do wód Bałtyku. Spacerujemy wąskimi stromymi uliczkami. Otacza nas niska bornholmska zabudowa. Delektujemy się upływającymi chwilami.

Gudhjem to stolica wędzonego śledzia. To tutaj otwarto pierwszą wędzarnie ryb na wyspie (1866 rok) i stąd pochodzi bornholmski przysmak "Sol over Gudhjem" (Słońce nad Gudhjem). Historia miasta pozbawiona jest bardzo wyrazistych wydarzeń. Nie wiadomo do końca kiedy Gudhjem otrzymało prawa miejskie. Jest mocno związane z morzem - posiada dwa porty. Przez wiele stuleci jego mieszkańcy utrzymywali się z połowu ryb. Na początku XX wieku zostało odkryte dla turystyki. Wówczas powstało tutaj wiele hoteli i pensjonatów. Malownicze położenie Gudhjem przyciąga wielu artystów. Mają oni tu swoje domy i pracownie. W miasteczku żyje obecnie około 900 osób...

Wysiadamy w Gudhjem i...

...powoli kierujemy się do centrum miasta.

Wiatrak Gudhjem (Gudhjem Mølle) to największy tego typu obiekt w Danii. Został zbudowany w 1893 roku.



Gudhjem. Ruiny średniowiecznej kaplicy św. Anny, znajdujące się na miejskim cmentarzu.

Tuż obok znajduje się kościół z 1893 roku.

Panorama Gudhjem...



W porcie Gudhjem toczy się kulturalno-towarzyskie życie...




Wioska Østerlars znajduje się około 7 km na południe od Gudhjem. Jej główna atrakcja leży nieco na uboczu, jednakże nie można do niej nie trafić. Kościół w Østerlars to najstarsza i największa świątynia rotundowa na Bornholmie. Została wybudowana w okolicach 1160 roku i jest poświęcona św. Wawrzyńcowi. Posiada trzy piętra, grube 2,5-metrowe mury oraz ciekawe średniowieczne freski. Wstęp do kościoła jest płatny. W środku wspinamy się na ostatnią kondygnację i podziwiamy okoliczne widoki. A życie płynie dalej...

Kościół w Østerlars i jego dzwonnica...

Kościół w Østerlars. Wnętrza...




Kościół w Østerlars. Wchodzimy na ostatnią kondygnację...


Kościół w Østerlars. Widok na okolice.

Kościół w Østerlars.


Ponownie siedzimy w bornholmskim autobusie. Tym razem kierujemy się na zachód. Przesiadamy się w małej miejscowości Østermarie i docieramy do miasteczka Svaneke. Zatrzymujemy się w nim na dłużej, ponieważ ma wiele do zaoferowania strudzonym przybyszom: oryginalne produkty żywnościowe, ciche ustronne miejsca, atrakcyjne widoki oraz ciekawe obiekty architektoniczne.
Svaneke leży na zachodnim wybrzeżu wyspy. Jest to najbardziej wysunięte na wschód miasto Danii. Liczy około 1100 mieszkańców. Prawa miejskie otrzymało w 1555 roku. Ma najwięcej w kraju słonecznych dni w ciągu roku, dzięki temu panuje tu prawie śródziemnomorski klimat. Dodatkowo jest to jedno z najlepiej zachowanych historycznie miasteczek w Europie. Znajduje się tu wiele warsztatów rękodzielniczych i (podobnie jak w Gudhjem) mieszka tutaj wielu artystów.

Nasz spacer po Svaneke zaczynamy od centrum. Mijamy małą fabrykę cukierków Svaneke Bolcher oraz browar Bryghuset. Tutejsze piwo można nabyć w większości sklepów na wyspie. Zaglądamy do portu, a następnie wybrzeżem dochodzimy do wędzarni ryb. Czas płynie, morze szumi, skały chronią przed wiatrem, podczas gdy my spoglądamy na stare wiatraki oraz futurystyczną wieżę ciśnień. Podróż po Svaneke kończymy przy tutejszym kościele...

Na rynku (i w jego okolicach) w Svaneke mieści kilka interesujących miejsc...

...Browar Bryghuset - jedyna warzelnia piwa na Bornholmie...

...Mała fabryka cukierków Svaneke Bolcher...

...Oraz restauracje, puby i niewielkie sklepy z wykonanymi ręcznie wyrobami.

Port w Svaneke...


Svaneke. Port zostawiamy za plecami...




Svaneke. Wiatrak typu koźlak z 1629 roku. Najstarszy tego typu obiekt na Bornholmie. Stoi przy drodze na Gudhjem.

Svaneke. Nieczynna wieża ciśnień z 1951 roku. Została zaprojektowana przez Jørna Utzona. Jest on również autorem projektu gmachu Opery w Sydney (Sydney Opera House)...


Kościół w Svaneke był wielokrotnie przebudowywany, więc trudno określić czas jego powstania.


Svaneke. Plansza do gry "Hønseskidning - Konkurrence". Obstawiasz numer, który wybierze kura. A potem to już kwestia jej zwieraczy.

Svaneke. Powoli żegnamy się z tym miejscem.

Hasle. Zestaw obowiązkowy.

Księżycowe Morze kołysze nas do snu.


Wracamy do domu... Opuszczamy "Hasle Camping", żegnamy zachodnie wybrzeże Bornholmu i porannym autobusem udajemy się w kierunku miasteczka Nexø. Na wschodniej stronie wyspy jesteśmy około południa. Wieje silny wiatr, ale jest słonecznie. Nasz statek do Polski odpływa późnym popołudniem, więc mamy czas aby bliżej poznać Nexø. Nasze rowery i duże bagaże zostawiamy w porcie (w zamkniętej strefie przy terminalu pasażerskim). Jest to możliwe tylko dzięki uprzejmości załogi katamaranu "Jantar". Port w Nexø nie ma przechowalni bagażu.

Miasteczko Nexø jest raczej nudnym miejscem, ale można spędzić w nim przyjemne chwile. Mieszka tu obecnie około 4000 ludzi. Prawa miejskie uzyskało w 1346 roku. Od zawsze jest związane z rybołówstwem. Niska i skromna zabudowa zachęca do niezobowiązujących spacerów. Niewiele starych budynków zachowało się do naszych czasów. Port, rynek, kościół, muzeum miejskie (Nexø Museum), Muzeum Bornholmskich Kolei Żelaznych (De Bornholmske Jernbaner Museum) - to główne atrakcje miasta.
Oba muzea sobie darujemy. Głównie spacerujemy i delektujemy się ostatnimi chwilami na wyspie. Zaglądamy na rynek, oglądamy kościół, robimy małe zakupy i wracamy do portu.

Ale Bornholm nie chce nas wypuścić do domu... Wypływamy z Nexø o godzinie 17:30. Katamaran "Jantar" to niewielki statek, więc silny wiatr i wysokie fale rzucają nim jak rozkapryszone dziecko zabawką. A my, trzymając się słupa, kołyszemy się w rytm morza. Tymczasem dookoła większość pasażerów napełnia wymiotami foliowe woreczki. Załoga przemieszcza się wśród półprzytomnych postaci i zabiera żołądkowe odpady. Kto chce, otrzymuje kolejną czystą torebkę. Mijają chwile... Kapitan zarządza powrót do portu w Nexø.
Odbywamy jeszcze dwa spacery po ulicach tego miasteczka. Opustoszałe miejsca i porywisty wiatr wypełniają ponurą atmosferę oczekiwania. Mijamy place, które jeszcze przed chwilą tętniły życiem. Przemieszczamy się bez celu i czekamy na warunki umożliwiające wypłynięcie.
Nexø definitywnie opuszczamy około godziny 2:00 w nocy. Morze już nie rzuca tak bardzo, ale wciąż mocno kołysze. W polskim Kołobrzegu jesteśmy w okolicach 7:00 rano. Trzy godziny później siedzimy w pociągu do Wrocławia...

Nexø. Okolice portu.

Nexø. Jeden z wielu spacerów donikąd.

Nexø. Samoobsługowy straganik.

Nexø. Pożywny bornholmski obiad.

Nexø. Kościół pw. św. Mikołaja z XV wieku. W czasie II wojny światowej uległ znacznym zniszczeniom.

Nexø. Wracamy do...

...portu.

Nexø. Wchodzimy na katamaran "Jantar" i oglądamy okolice...


Pierwsza próba wypłynięcia za nami, a przed nami kolejny spacer po Nexø...

...Świat zaczyna być pastelowy...


Nexø. Opustoszały rynek.

I w końcu się udaje. Katamaran "Jantar" płynie do Kołobrzegu.

Katamaran "Jantar". Całą podróż powrotną spędzamy na środkowym pokładzie. Tutaj mamy najlepsze warunki do spania...


Katamaran "Jantar". Górny pokład również służy za sypialnię.

Katamaran "Jantar" zacumowany w Kołobrzegu. Jeszcze tylko podróż pociągiem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku, Twój komentarz zostanie dodany po zatwierdzeniu.