niedziela, 2 czerwca 2013

Tulum, Chichén Itzá, Uxmal - marzec 2013 (Meksyk)

Kolejna długa nocna podróż autobusem. Poranek budzi nas w Tulum. Jest to meksykańskie miasteczko położone na wschodnim wybrzeżu półwyspu Jukatan nad Morzem Karaibskim. Nie jest ono duże. Wygląda jak typowy nadmorski kurort z niską zabudową. Niczym szczególnym się nie wyróżnia i momentami można odnieść wrażenie, że jest się "nigdzie". Duża ilość amerykańskich turystów sprawia, że ceny są zdecydowanie wyższe niż w innych częściach Meksyku. Osoby, które nie przepadają za sportami wodnymi i plażowaniem, będą się tutaj nudziły. Sporym minusem jest też to, że główny ośrodek miejski nie znajduje się nad samym morzem. Aby się tam dostać, trzeba przejechać lub przejść 5 kilometrów. Do dyspozycji są tylko dwie ruchliwe drogi, a dookoła rośnie gęsty karłowaty las. Ale rozwinięta infrastruktura i komunikacja sprawia, że nie jest to uciążliwe. Do dyspozycji mamy busy, taksówki i rowery. Wypożyczalnie tych ostatnich są dość popularne i dużo ludzi przemieszcza się tutaj w ten sposób. Przy tych dwóch wspomnianych drogach są wygodne chodniki z miejscami do odpoczynku, więc spacer lub przejażdżka rowerem na plaże nie stanowi większego problemu. Chociaż ja polecam w tym przypadku rower.
Oczywiście można zamieszkać nad samym morzem. Istnieje tu wysoko rozwinięta sieć nadmorskich hoteli, pensjonatów i kempingów na każdą kieszeń. Ale to rozwiązanie dla tych, którzy całe dnie spędzają na plaży lub w wodzie. To na razie nie dla mnie.
Nasze miejsce noclegowe znajduje się prawie w centrum miasta. Jest to hostel "La Cigana" przy ulicy Centauro Sur 18. Nie mogę powiedzieć o nim dobrego słowa. Zacznę od tego, że zarezerwowaliśmy dla naszej piątki 6-osobowy pokój z łazienką. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że przez naszą sypialnię przechodziło się do innego 2-osobowego pomieszczenia. Tak więc z 6 zrobiła się 8 ze wspólną łazienką. Dodatkowo, w pomieszczeniach było brudno i akurat trafiliśmy na odrobaczanie poszycia dachu. W sen zapadliśmy w oparach broni chemicznej... I jeszcze o wspomnianej o łazience. Ta została wyposażona w mój "ulubiony" rodzaj meksykańskiego kranu. Wygląda on następująco: w otworze, z którego leci woda, znajduje się bolec. Ten bolec należy trzymać wciśnięty, bo inaczej woda nie poleci. Mycie rąk to droga przez mękę, a twarz - misja: "Niemożliwe". Na domiar złego, tego typu urządzenia są w Meksyku bardzo popularne... Na koniec, dwa słowa o obsłudze tego hostelu: jest dziwna. Nie polecam.

Pierwszy dzień w Tulum upływa nam w sennej atmosferze. Spacerujemy po miasteczku oraz odwiedzamy tutejsze stanowisko archeologiczne - ruiny prekolumbijskiego miasta Majów. Są one nawet malownicze - leżą nad samym Morzem Karaibskim. I nic poza tym. Przez to, że znajdujemy się na wybrzeżu, które jest oblegane przez amerykańskich turystów, widzimy jak tutejszy przemysł turystyczny dostosowany jest do ich oczekiwań - ma być ładnie i nie za trudno. Wszystko tutaj jest takie nijakie i nudne.
Dojazd do ruin miejscowym busem kosztuje 1,60 USD/os. Cena wstępu na stanowisko archeologiczne: 4,60 USD/os.

Nasz drugi dzień w Tulum to głównie sporty wodne. Każdy realizuje je we własnym zakresie. Aktywność naszej dwójki ogranicza się do krótkiego spaceru po mieście, długiego spaceru na plażę oraz szybkiej kąpieli w morzu...

Tulum. Nie wiemy co ze sobą zrobić, więc idziemy coś zjeść. A po kawie...

...udajemy się do ruin, odwiedzając po drodze sklepy z pamiątkami.

Parking i sklepy z pamiątkami niedaleko stanowiska archeologicznego "Tulum". Miejsce to jest oddalone od głównego ośrodka miejskiego o około 4 kilometry. Można tu dojść piechotą albo dojechać rowerem, busem lub taksówką. Potem trzeba jeszcze iść 1 kilometr, by dotrzeć do ruin.

Iguana - wszędobylska jaszczurka, którą można spotkać w wielu miejscach na półwyspie Jukatan.

Stanowisko archeologiczne "Tulum"...




"El Castillo" - stanowisko archeologiczne "Tulum".

Plaża na terenie stanowiska archeologicznego "Tulum".

Karaibskie plaże w okolicach Tulum...



Droga powrotna z plaży do centrum Tulum.

Tulum. Hostel "La Cigana" - nasz pokój.

Tulum. Hostel "La Cigana" - nasza łazienka.

Tulum. Hostel "La Cigana" - wejście do naszego pokoju.

Drugi dzień w Tulum. Spacer na plażę, czyli 5 kilometrów marszu. Po drodze nie ma nic ciekawego, ale jest chodnik z miejscami do odpoczynku.

Tulum. Nad Morzem Karaibskim...


Po drugiej nocy spędzonej w hostelu "La Cigana" żegnamy Tulum. Tym razem w podróż udajemy się wynajętym autem. Jest tutaj kilka wypożyczalni samochodów. My wybieramy firmę Hertz. Polecam duże znane sieci, ponieważ jest w nich znacznie taniej niż w lokalnych wypożyczalniach. Niestety, nie jestem w stanie podać kwoty, jaką zapłaciliśmy za dobę - wyleciało mi to z głowy i z notatek. Ale na pewno jest taniej niż w Polsce.

Z miasta wyjeżdżamy przed godziną 9:00 rano. Naszym pierwszym celem jest Chichén Itzá, czyli kolejne ruiny prekolumbijskiego miasta.

Ale najpierw kilka słów o meksykańskich drogach... Ogólnie jest bardzo dobrze. Szczególnie na Jukatanie. W pozostałych częściach kraju, które odwiedziliśmy, bywało różnie, ale zazwyczaj był zachowany jakiś poziom. I na ogół stan nawierzchni dróg jest dobrze utrzymany. Z przykrością muszę napisać, że polskie drogi przy meksykańskich to trzeci świat. Jedyną irytującą rzeczą w Meksyku są wszechobecne progi zwalające. Ilość ich jest ogromna. Tak samo jak ich rodzaje. Małe, prawie niezauważalne "wzniesienia" na wąskich miejskich drogach i ogromne "pagórki" na szosach z kilkoma pasami ruchu. Trzeba na nie uważać, bo czasem można się boleśnie zdziwić.
W wielu miejscach można napotkać punkty kontroli policyjnej i wojskowej. Te posterunki są małymi stanowiskami bojowymi i służące tam jednostki są w pełnym rynsztunku. Naprawdę budzą respekt. Nam się zdarzyło tego dnia zaliczyć taką małą kontrolę. Było trochę nerwowo, ale głównie w naszych głowach. Policjanci okazali się normalnymi ludźmi i po wymianie uprzejmości pojechaliśmy dalej.

Nasza trasa z Tulum do Chichén Itzá wygląda następująco:
- Tulum (miasto)
- droga nr 109
- droga nr 180
- obwodnica Valladolid
- droga nr 180
- Chichén Itzá (stanowisko archeologiczne)
Na miejscu zastajemy dużą ilość turystów, ale nie jest to dla nas zaskoczenie. Przecież jesteśmy przy jednym z najważniejszych symboli Meksyku. Zaskoczeniem jest natomiast cena za wejście na teren ruin. Można powiedzieć, że płaci się podwójnie: dla instytucji państwowej (4,60 USD/os.) i dla instytucji stanowej (10 USD/os.). Obie opłaty dokonujemy w osobnych kasach.
Stanowisko archeologiczne Chichén Itzá to kolejne na naszej drodze ruiny prekolumbijskiego miasta Majów. Znajdują się na dość rozległym terenie, więc należy poświęcić trochę czasu na obejście wszystkiego. Na pewno trzeba zobaczyć ogromne boisko do rytualnej gry w piłkę oraz "Piramidę Kukulkana". Szczególnie ta druga budowla robi duże wrażenie. Ogólnie jest to miejsce ciekawe, ale atmosferę psują liczne stragany z pamiątkami oraz dość duża ilość zwiedzających. Cóż, rynek turystyczny rządzi się swoimi prawami i należy to zaakceptować.

A po Chichén Itzá... Robimy zakupy spożywcze w pobliskim miasteczku Pisté i ruszamy dalej, czyli:
- Pisté (miasto)
- droga nr 79
- autostrada nr 180D (płatna - opłaty robi się na bramkach)
- droga nr 180
- droga nr 180 (obwodnica miasta Mérida - tutaj mamy kontrolę policyjną)
- droga nr 261
- obwodnica miasta Muna
- droga nr 261
- Uxmal (stanowisko archeologiczne)
Drugie stanowisko archeologiczne tego dnia robi na mnie lepsze wrażenie niż Chichén Itzá. Zasady wejścia wyglądają podobnie: opłata dla instytucji państwowej (4,60 USD/os.) i dla instytucji stanowej (10 USD/os.) - z tym, że płaci się za wszystko w jednej kasie... I zaczynamy zwiedzanie kolejnego miasta Majów.
Uxmal ma w sobie jakąś magię. To kameralne miejsce, nie tak rozległe jak Chichén Itzá, przyciąga do siebie atmosferą tajemniczości. Praktycznie nie ma tu straganów z pamiątkami i turyści jacyś mniej liczniejsi. Ruiny otoczone gęstym karłowatym lasem wyrastają niczym budowle z innego świata. Najbardziej niesamowitą strukturą jest "Piramida Czarownika", ale pozostałe budynki również są nie mniej intrygujące.

Opuszczamy Uxmal tuż przed zamknięciem. Słońce powoli chyli się ku zachodowi, a my ruszamy na północ drogą nr 261. Nasz kolejny przystanek to Mérida...

Stanowisko archeologiczne "Chichén Itzá" główne wejście z obsługą turystyczną (kasy, bankomaty, toalety, sklepy itp.).

Stanowisko archeologiczne "Chichén Itzá"...




"Piramida Kukulkana" - stanowisko archeologiczne "Chichén Itzá".

"Świątynia Wojowników" - stanowisko archeologiczne "Chichén Itzá".

Stanowisko archeologiczne "Chichén Itzá"...



Stanowisko archeologiczne "Chichén Itzá" - stragany z pamiątkami na terenie ruin.

"Piramida Kukulkana" - stanowisko archeologiczne "Chichén Itzá".

W drodze do Uxmal.

"Piramida Czarownika" - stanowisko archeologiczne "Uxmal".

Stanowisko archeologiczne "Uxmal"...




"Pałac Gubernatora" - stanowisko archeologiczne "Uxmal".

Stanowisko archeologiczne "Uxmal"...



Stanowisko archeologiczne "Uxmal" główne wejście z obsługą turystyczną (kasy, bankomaty, toalety, sklepy itp.). Nieco skromniejsze niż te w Chichén Itzá, ale dzięki temu nie wywołuje "przytłoczenia".

Nasz wypożyczony samochód na parkingu przed głównym wejściem na stanowisko archeologiczne "Uxmal".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku, Twój komentarz zostanie dodany po zatwierdzeniu.