sobota, 17 września 2011

Malaga - lipiec 2011 (Hiszpania)

Jedziemy z Almeríi (Almería) do Malagi (Málaga). Im bliżej jesteśmy celu, tym większe ośrodki turystyczne zaczynają się pojawiać za oknami naszego autobusu. To Costa Del Sol. Najbardziej skomercjalizowane turystycznie miejsce w Hiszpanii. Fabryka opalenizny osnuta nudą, która wije się nad gorącym piaskiem i skwierczy odbłyskami pośród fal.

Malaga odbiega od tego wizerunku. To naprawdę przyjemne miejsce. Chociaż do końca nie wiemy dlaczego wyjątkowo przypadło nam do gustu... Jest to miasto z długą historią. Nie za piękne i nie za brzydkie. Rozwijające się. Posiadające wiele interesujących zakątków. Po prostu: ciekawe.

W Maladze jesteśmy wczesnym popołudniem. Z dworca autobusowego kierujemy się do centrum. Okazuje się, że znalezienie taniego noclegu w Maladze nie będzie należało do łatwych zadań. Hostale w centrum się cenią, mimo że nie zapewniają takich standardów jak te w Grenadzie (Granada) czy Almeríi. Po około dwóch godzinach znajdujemy hostel "Residencia Malaga Backpackers" przy ulicy Jeronimo Bobadilla (boczna Heroe De Sostoa). Hostel mieści się w nieciekawej, ale swojskiej dzielnicy: wśród blokowisk, obok drogi na lotnisko, niedaleko plaży. Za pokój dwuosobowy płacimy 18 EUR/os. Łazienki są wspólne - jedna dla każdego piętra. To są suche fakty. Teraz wrażenia... I tak, pierwsze wrażenie jest dobre. Niesmak pojawia się po pierwszej dobie. Obsługa jest miła, ale nie radzi sobie (może nie chce) z nieokrzesanymi mieszkańcami. W nocy jest naprawdę głośno. Na korytarzach słychać bezsensowne krzyki w różnych językach. Pijane międzynarodowe towarzystwo bawi się do późna w "salonie", który nie jest odpowiednio odcięty dźwiękowo od części sypialnej, a imprezy są organizowane codziennie. Hostel jest brudny i zaniedbany. Internet (WiFi i stanowiska stacjonarne) dostępny tylko w "salonie". Wspomniany "salon" połączony jest z kuchnią - bardzo przestrzenne miejsce i nawet przytulne w ciągu dnia, ale wieczorami zamienia się w dyskotekę i przestaje być dostępne dla osób chcących tylko zjeść, albo się wyciszyć po całym dniu. Pokoje są tandetne, a wieczorna podróż do łazienki naraża nas na obijanie się na korytarzu o nietrzeźwych współmieszkańców. Wspólne lodówki są przepełnione i znika z nich jedzenie.

Promenada w porcie.