sobota, 3 czerwca 2023

Pozytywna Energia Smutnego Obrazu - Ateny, Grecja - kwiecień 2023

Ateny witają nas rozleniwiającym ciepłem i niewyspaniem, ale mocna grecka kawa daje nam energię i dzięki niej wchodzimy na Akropol. Sam płaski szczyt wzgórza nie ma klimatu. Jest zadeptany i obłożony maszynami budowlanymi. Znaczenie lepiej prezentuje się z odległości. Taka majestatyczna skalna bryła wynurzająca się wśród budynków centrum miasta, na którą wędrując myślami można patrzeć godzinami.
Wracając do rzeczywistości wchodzimy na ateńskie ulice, gdzie wśród gęstej betonowej zabudowy mijamy magicznie wyrastające pomarańczowe drzewa. Ich pozytywna moc sprawia, że zanika zapach brudnego miasta.
I schodzimy głębiej... Metro w stołecznej aglomeracji funkcjonuje dobrze, aczkolwiek bywa powolne. Trasa z Aten do portowego miasta Pireus wiedzie przez mieszkalne osiedla, które przez okno wagonu wyglądają jak slumsy. Taki widok doświadczamy na linii numer 1. Sam Pireus jest typowym miastem portowym. Dość ruchliwym i żywym. Gęsta zabudowa nie wyróżnia się niczym szczególnym. A nad morzem bogate jachty sąsiadują z obskurnymi plażami.

Ateny bez swojej historii byłyby miastem nijakim. To starożytność stworzyła to miasto i Narodowe Muzeum Archeologiczne powinno w jakiś ciekawy sposób uzupełniać o tym wiedzę i zachęcać do jej bardziej szczegółowego poznania. Niestety, nie robi tego. Jest to typowe muzeum dla hardcorowców (szczególnie starożytności). Przeciętny turysta zanudzi się przy oglądaniu setek rzeźb i gablot z tysiącami waz. Kunszt kunsztem, ale trzeba umieć to jeszcze jakoś sprzedać.

Starożytna Grecja nigdy mnie nie jakoś specjalnie nie interesowała. Podobnie jak starożytny Rzym. Po wizycie we Włoszech trochę mi się w tym temacie odmieniło i nie ukrywam, że na to samo liczyłem lecąc do Aten. Stało się coś zupełnie odmiennego. Bardziej zainteresowałem się współczesną Grecją, która w stolicy bardzo mocno zatarła ślady starożytności. Oczywiście one tu są, ale ich bycie sprowadza się do takiej mniej więcej roli informacyjnej: tak, tu był wielki starożytny świat, ale to już przeszłość, a te fragmenty ruin mają o tym w jakimś mikro zakresie przypominać - chcesz wiedzieć więcej, to sobie o tym poczytaj, albo poszukaj tego gdzieś indziej poza Atenami. I to nie jest złe. Dzięki temu bardziej możemy się skupić na współczesnym obrazie greckiej stolicy. A ten jest brzydki, brudny, zaśmiecony, nijaki architektonicznie i momentami bardzo smutny. Ale jednocześnie jest tu jakaś magia, która nie pozwala o sobie zapomnieć i sprawia, że chce się tutaj wrócić. Taki irracjonalny klimat odpychający i przyciągający zarazem. Najczęściej tworzą go ludzie, ale to jest stolica, która przyciąga wszystkich - z okolic dalekich i bliskich. Podczas tego krótkiego wyjazdu raczej doświadczyliśmy pozytywnej energii bijącej od mieszkańców tego miasta. Może to jest ta magia? Na pewno nie jest to miejsce dla każdego, lecz chyba każdy powinien sam sobie wyrobić zdanie na ten temat raz w życiu tutaj przyjeżdżając. Podsumowując, ja osobiście szybciej wrócę do Grecji, niż do Włoch.

Ateny. Widok z "Pella Inn Hostel" (Ermou). Przyjemne miejsce noclegowe w ciekawej dzielnicy. Mocno zaniedbane, ale nie możesz oczekiwać cudów, kiedy kupujesz nocleg w niskiej cenie w takiej lokalizacji...

niedziela, 23 kwietnia 2023

Trzy Kraje w Dwa Lata - Chorwacja - grudzień 2022

Bałkany na koniec roku... Polskimi i czeskimi bezdrożami docieramy do wieczornej Austrii, która prowadzi nas do słoweńskiej granicy. Po jej przekroczeniu zatrzymujemy się w mieście Maribor. Jest ono naszą noclegową przerwą. Nazajutrz robimy dłuższy spacer przez jego historyczne centrum. Zimna, ale słoneczna aura wyostrza postrzeganie przestrzeni. Ładne, przyjemne, kameralne zakątki umilają nam to krótkie zwiedzanie i z tego co widzimy, warto tu się zatrzymać na dłużej.

Słoweńskie miasto Maribor...

niedziela, 9 października 2022

Haggis, Piwo i Whisky - Edynburg, Szkocja - kwiecień 2022

Zaczynamy haggisu, piwa i whisky. Potem kręcimy się po okolicach centrum miasta. Jest naprawdę urokliwie podczas tej wiosennej aury. Ta urokliwość swój szczyt osiąga podczas zachodu słońca na wzgórzu Calton. Mieszkamy w Cairn Hotel Edinburgh (Windsor Street), który znajduje się obok konsulatu Ukrainy. W obecnym czasie jest to miejsce mocno rzucające się w oczy oraz ogólnie w całym mieście widać bardzo duże symboliczne wsparcie dla tego państwa.

Tu też odwiedzamy dwa muzea. National Museum of Scotland (Chambers Street) pokazało nam jeden z pierwszych parowozów na świecie, owcę Dolly, Nokię 3310 i parę innych fajnych rzeczy. Natomiast w Scottish National Gallery (The Mound) zachwyca nas Vincent van Gogh, Claude Monet, Rembrandt, Jan Vermeer, Leonardo da Vinci i inni im podobni.

Stare miasto Edynburga ma klimat. Nasza główna oś wędrówki to Royal Mile. Czyli droga, przy której stoją najważniejsze budynki stolicy Szkocji. Patrząc na nią zgodnie z obniżającym się terenem mamy tu zamek potężny i wysoki, katedrę z witrażami niezapomnianymi, fantazyjny budynek Szkockiego Parlamentu oraz królewski Pałac Holyroodhouse. Historyczne centrum to również wielowiekowe budynki, dzięki którym na chwilę przenosimy się do odległych historycznych czasów. A (rzekomo) nawiedzony cmentarz Greyfriars dodaje tym przenosinom duchowości.
Przy świetle dnia łapiemy ujęcia, patrzymy na życie miasta i go doświadczamy, natomiast wieczory spędzamy w pubie "Jeremiah's Taproom" (Elm Row). Jest to przyjemny klasyczny szkocki lokal z muzyką rockową i piwnymi kraftami - głównie z Wysp Brytyjskich. Niedaleko, również przy Elm Row, znajduje się zakład fotograficzny "Digital Image Centre". A muszę o nim wspomnieć, bo prowadzi go polski profesjonalista, który bardzo pomógł mi w pewnej pilnej fotograficznej sprawie i przy okazji nadmienię, że ten sympatyczny człowiek potrafi zmasakrowane zdjęcie doprowadzić do dzieła sztuki.

Edynburg. Zamek.

Edynburg. Wzgórze Calton...

...i jego okolice.

Edynburg. Princes Street Gardens. Pomnik niedźwiedzia Wojtka z żołnierzem Piotrem Prendysem.

Edynburg. Zachód słońca na wzgórzu Calton...

środa, 14 września 2022

Wybierz Życie - Glasgow, Szkocja - kwiecień 2022

Nie pada, ale jest ponuro, z klimatem. Chociaż bywa, że na chwilę wychodzi słońce i oświetla tutejsze szarości. Aczkolwiek kolory w Glasgow też są. Odnajdujemy je w szkockim akcencie, który sprawia, że język angielski jest barwnie bełkotliwy. I wielokolorowe są murale, które ożywiają otaczające nas przytłaczająco smutne przestrzenie.
Przez trzy dni penetrujemy to miasto. Bywa różnie. W pewnym momencie robi się tak spektakularnie, że nawet jesteśmy zmuszeni odwiedzić jeden z tutejszych posterunków policji. I co najlepsze, mimo zawiłości językowych (głównie związanych z akcentem), udaje mi się skutecznie załatwić mało sympatyczną sprawę.

Wchodzimy do dwóch muzeów. Najpierw do Kelvingrove Art Gallery and Museum, które ma zbiory na cały dzień, a nawet i więcej, ale my robimy je w dwie godziny, bo na tyle pozwala nam nasz czas. Trochę szkoda, tym bardziej, że tam było wszystko.
Natomiast Riverside Museum nad rzeką Clyde to ciekawie zaprojektowany budynek, w którym oglądamy przede wszystkim eksponaty związane z transportem (rowery, samochody, autobusy, tramwaje, lokomotywy itp.).

Zapuszczając się w miejską dżungle przemykamy przez Uniwersytet Glasgow, zachodzimy do ogrodu botanicznego, przedzieramy się przez centrum i spoglądamy na panoramę miasta ze wzgórza cmentarnego. To wiktoriańskie Necropolis subtelnie przywołuje na myśl efekt Glasgow, bo w końcu to cmentarz (malowniczo usytuowany z katedrą na pierwszym planie). Ale właściwie o efekcie Glasgow można mówić opisując tutejszy klimat społeczny. I dla mnie ten klimat to takie skrzyżowanie filmów "Trainspotting" (reż. Danny Boyle), "Kids" (reż. Larry Clark) oraz kinematografii Guya Ritchie.

Glasgow polecam na krótko i nigdy tu nie wracać. Dwa ciekawe muzea, trochę interesującej architektury, parę przyjemnych zielonych miejsc, ale ta atmosfera tutaj jest jakaś odpychająca - ludzie, klimat, brud... Nie mógłbym tu mieszkać i cieszę się, że stąd wyjeżdżam.

Ulice Glasgow...